
– Każdy, kto nie dostał szansy na dokończenie misji, ma prawo być rozżalony – mówi jeszcze obecny minister edukacji w wywiadzie dla interia.pl
Nie poddaliśmy się naciskom, nie opóźniliśmy rozpoczęcia roku o dwa tygodnie, co sugerowali niektórzy. Jak się okazuje, wszystko funkcjonuje
Sytuacja po strajku, pandemia, a także kampanie wyborcze nie pozwoliły na przeprowadzenie szerszych zmian, które planowałem, czyli zwiększenia roli wychowania patriotycznego, w tym wprowadzenia obowiązkowych egzaminów z historii, uporządkowania rynku podręczników, a także powrotu do rozmów ze środowiskiem oświatowym na temat pragmatyki zawodowej nauczycieli, systemu wynagradzania i finansowania oświaty
– dodaje minister.
Ma pan żal do Jarosława Kaczyńskiego? – pyta dziennikarz Interii.
– O zmianę na stanowisku ministra edukacji? Nie widzę powodu. Rozmawiałem z panem prezesem. Ta zmiana wynika głównie z połączenia ministerstw.
Nowy minister wydaje się być człowiekiem energicznym, zdecydowanym, logicznie myślącym, więc sądzę, że odnajdzie się na tym stanowisku.
Minister żałuje też że Solidarna Polska atakowała go po zwolnieniu łódzkiego kuratora oświaty. Ma też wątpliwości, czy połączenie resortów edukacji i nauki to dobry pomysł.
Na pytanie; co pan po sobie zostawia, odpowiada:
– Zostawiam stabilne i spokojne szkoły, mimo bardzo trudnej sytuacji epidemicznej. Zostawiam atmosferę dialogu, który daje pole do rozmowy na temat przyszłości szkoły.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis