
To jest człowiek, który ma sprawę karną, siedział w areszcie i dostał ofertę od prokuratury: „Zeznaj coś na jednego z liderów opozycji, to cię puścimy, albo będziesz miał łagodny wyrok” – – mówi Onetowi mec. Roman Giertych, jeden z obrońców Stanisława Gawłowskiego.
Chodzi o zeznania jednego ze świadków. Krzysztof B. to były członek PiS. Był dwukrotnie zatrzymywany już w 2014 r. Wtedy jednak nie obciążał Stanisława Gawłowskiego. To zmieniło się, kiedy kontrolę nad prokuraturą przejęło Prawo i Sprawiedliwość.
Stanisław Gawłowski jest senatorem niezależnym. W grudniu 2017 r. jego działaniami jako wiceministra środowiska zajęło się CBA. Chwilę po tym jak uchylił dotacje na geotermię dla Rydzyka. Kilka miesięcy później Sejm uchylił mu immunitet i został zatrzymany. Usłyszał korupcyjne zarzuty i spędził w areszcie trzy miesiące.
Jego proces trwa przed szczecińskim sądem. Prokuratura opiera się m.in. na zeznaniach 44-letniego Krzysztofa B.
Jak informuje onet.pl, już kilka miesięcy przed zatrzymaniem polityka, Krzysztof B. miał być spokojny o swoją przyszłość i rozpowiadać innym podejrzanym, że wkrótce to Gawłowski będzie miał kłopoty. Tak jakby był „dogadany” z prokuraturą. Tak wynika z zeznan innych świadków.
Dodatkowo Krzysztof B. z własnej inicjatywy zgłosił się do Prokuratury Krajowej „wskazując na wolę składania obszernych wyjaśnień w przedmiotowej sprawie i chęć skorzystania z art. 60 par. 3 k.k. jako tzw. mały świadek koronny”.
– Złapaliśmy go na kilku oczywistych kłamstwach, ale nie znaliśmy jego motywów. Dziś to jest jasne – przekonuje Giertych.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis